-Jonathan, chodź - Głos młodej dziewczyny wyrywa mnie z zamyślenia. To Struve. Rok starsza dziewczyna. Przyjaźnimy się od dawna.
Odpowiadam pomrukiem i zsuwam się z łóżka. Niepewnym krokiem kieruję się do jej łózka całkiem niedaleko mojego. Dywan drapie mnie w stopy, na których są jedynie skarpetki. Przysiadam obok niewysokiej, uśmiechniętej brunetki. Zawsze kiedy ją widzę uśmiech sam maluje mi się na twarzy. Może to coś więcej niż tylko przyjaźń ?
- Co znowu ? - Próbuję być poważny ale mi nie wychodzi i zaczynam się śmiać.
- Jest sprawa . Prezydent zmienił zasady nauczania. Zobacz sam - Podaje mi czarnego tableta. Też takiego mam. Przesuwa palcem po ekranie i pojawia się prezydent Parker. Zaczyna mowę. Nie chcę go słuchać. Zatrzymuję nagranie i przerzucam tableta na drugi koniec łóżka.
- Co się stało ? - Głos dziewczyny jest jest ściszony .
- Nic. Widziałem już . - Staram się o wymuszony uśmiech. Naprawdę nie chcę tego oglądać . Wiem wszystko co trzeba. Muszę się zgłosić. Muszę zginąć.
- Reszta popołudnia jest wolna. Nie będziemy tu siedzieć. - Struve szturcha mnie w ramię.
- Gdzie chcesz iść. - Unoszę prawą brew i patrzę na dziewczynę.
- Greg, chodź. - Z łóżka kilka rzędów dalej podnosi się młody chłopak. Osiemnastoletni brunet z dość dużymi biodrami. Siada obok mnie.
- Siema. - Jego głos jest gruby. Znam go ale jakoś nigdy się z nim nie przyjaźniłem. Do głowy przychodzi mi straszna myśl. Albo ja albo on. Ktoś z nas zginie. Oboje zginiemy. Ma już osiemnaście lat więc w tym roku kończy szkolenie. Będziemy razem na arenie. Im więcej widzę ludzi w tym wieku tym bardziej nie chcę się zgłaszać. Ale muszę się zgłosić chociażby dla Struve. Wiem, że ona tego nie chce ale muszę. Nawet nie wiem jak jej to powiedzieć.
-Idziesz z nami ? - Struve wyrywa mnie z zamyślenia.
- Gdzie ? - Pytam ale głos nadal więźnie mi w gardle.
- Jeju, Jonathan. - Dziewczyna się śmieje. - Nigdy nie słuchasz .
Uśmiecham się w odpowiedzi.
- Ja, Greg, Stefani i kilka innych osób idziemy do parku. Idziesz czy nie ? - Głos Struve jest bardziej stanowczy.
- Nie. Nie mogę. Muszę ci coś powiedzieć. Ale nie teraz. - Wpatruje się w podłogę. Jak powiedzieć najważniejszej osobie w moim życiu. że za dwa dni muszę dokonać wybory, który rozdzieli nas na zawsze ? Po prostu nie potrafię.
- Przyjdę później - Struve wstaje i uśmiecha się niepewnie.
***
Chłodne powietrze rozwiewa mi włosy. Wpatruję się w gwizdy na niebie. Lubię tu chodzić . Dach Domu Szkoleń jest dobrym miejscem żeby się wyciszyć. Nie potrafię pozbierać myśli. Wybór, który zadecyduje o tym kto jedzie na arenę a kto nie jest już za dwa dni. Wszyscy spotkają się w wielkiej hali a trzech prowadzących poprowadzi ceremonię . Jeden dla każdego rocznika. I właśnie wtedy gdy ludzie z najwyższego rocznika będą się zgłaszać mam zgłosić się ja. Wiem, że do tego rocznika. Wiem, że właśnie tego chce prezydent Parker. Chce mojej śmierci bo tylko sprawiam kłopoty.